Jeden kilogram mniej - jedno spełnione marzenie więcej - Grażyna Radajewicz schudła 27 kg
14 listopada 2018
NIE WIERZĘ GDY PATRZĘ W LUSTRO
Można samemu się odchudzać. Nie każdy jednak ma w sobie tyle samodyscypliny, by podołać wymogom dietetycznym. Pomoc ze strony dietetyka okazuje się w takich przypadkach wybawieniem – nie tylko wspiera, zachęca do kontynuowania i niepoddawania się, ale sama jego obecność skłania do większej samokontroli.
Za każdym razem, gdy Grażyna spogląda w lustro, uśmiecha się do siebie. – Ogromnie się cieszę, że udało mi się schudnąć. Czuję się świetnie w tym nowym wcieleniu, choć czasem wydaje mi się, że to tylko sen, że ta dziewczyna, której widzę odbicie, to nie ja – mówi. Ta przemiana jest zasługą ciężkiej pracy nad samą sobą, sporego zaangażowania i samokontroli. Jak sama jednak podkreśla, nie osiągnęłaby tego, gdyby nie pomoc ze strony dietetyka. Potrzebowała kontroli, świadomości, że przed kimś będzie musiała zreferować jak na egzaminie, co jadła. I choć już w drugim tygodniu kuracji dietetyczka pozwoliła jej zaniechać szczegółowego zapisywania, co spożyła w ciągu dnia, nie chciała. To ją motywowało do dalszego odchudzania.
Podobnie było ze słodyczami, do których ma ogromną słabość. – To poczucie, że podczas spotkania będę musiała się przyznać do kolejnego „grzeszku” i wstyd z tym związany powodował, że bardzo się starałam nie ulegać pokusom – przyznaje. Sprawy nie ułatwiali dalsi znajomi, którzy podczas spotkań towarzyskich zachęcali do próbowania różnych rzeczy i podjadania. Nie poddała się jednak, argumentując, że tu chodzi o jej zdrowie. I planowała – gdy wiedziała, że w najbliższym czasie będzie wybierać się na czyjeś urodziny, nie jadła nic słodkiego na wiele dni wcześniej.
Z perspektywy czasu Grażyna uważa, że wysiłek włożony w odchudzanie nie był tak duży, szczególnie jeśli porówna się go z efektami. Największym problemem dla niej było przygotowywanie posiłków i zaplanowanie ich w ciągu dnia oraz podwójne gotowanie obiadów – dla siebie i męża. Z czasem jednak i to przestało sprawiać kłopot. – Nauczyłam się sprawnie to wszystko organizować, przepisy bardzo mi odpowiadały, potrawy z nich wychodzą świetne. Na niejedną imprezę wykorzystałam któryś z nich. Wszystkim bardzo przypadły do gustu – podkreśla Grażyna. Dziś poza fantastycznym wyglądem, możliwością noszenia ubrań, na które wcześniej nie mogła sobie pozwolić, najbardziej cieszy się z odzyskanego zdrowia. Wizja niemożności chodzenia i bólu z tym związanego z powodu nadmiernego obciążenia stawów na szczęście podziałała na nią jak zimny prysznic.
Zmień swoje życie raz na zawsze!
UMÓW SIĘ NA BEZPŁATNĄ KONSULTACJĘ