Jeden kilogram mniej - jedno spełnione marzenie więcej - Marcin Szewczyk schudł 43 kg
14 listopada 2018
JESTEM LŻEJSZY I CZUJĘ SIĘ DUŻO LEPIEJ
Nie każdy ma wystarczająco dużo samozaparcia, by zmienić dietę i tym samym całe życie. Pan Marcin zawsze żartował, że ma tak silną wolę, że może ona robić z nim, co tylko zechce. Aż wreszcie się jej sprzeciwił.
Jedyne, co pan Marcin może powiedzieć o swojej sylwetce sprzed rozpoczęcia diety, to to, że był do niej przyzwyczajony. – Niewiele mi w niej przeszkadzało. Miałem nadwagę, ale odkąd pamiętam byłem większy niż inni, wyższy i lepiej zbudowany. Poza tym pracuję fizycznie, a w większym ciele jest więcej siły – mówi. Ponad rok temu wybrał się na wakacje do Grecji. Wszystko było piękne, tylko on wciąż zmęczony, spocony, źle się czuł w swojej skórze. Kiedy po powrocie skarżył się na kiepskie samopoczucie siostra powiedziała mu o Naturhouse. Ale on był sceptycznie nastawiony. Do czasu, gdy pewnego dnia schylił się żeby zawiązać but i tak zakręciło mu się w głowie, że się przeraził. – Oblałem się potem, sczerwieniałem. Taka prosta czynność – pomyślałem – a kosztuje mnie tyle wysiłku. Podjąłem decyzję. Pojechałem do punktu Naturhouse w Rybniku z postanowieniem, że wezmę się za siebie – wspomina.
Już podczas pierwszej wizyty w Naturhouse stwierdził, że to nic strasznego. Mógł jeść co chciał, zmienił tylko nawyki. Wydawało mu się to proste. Z drugiej strony zastanawiał się, czy podoła, bo ważna była dyscyplina, przestrzeganie zaleceń i planu żywieniowego. – Wcześniej nawet śniadań nie jadałem, no chyba, że miałem czas to wcinałem naprawdę masywne dania. A tu nowe reguły – 5 niewielkich posiłków dziennie, między nimi trzygodzinne odstępy. I nagle okazało się, że złe nawyki potrafię zastąpić dobrymi – mówi. Nauczył się jeść regularnie, odstawił masło, ograniczył węglowodany. Zjada teraz dużo posiłków bogatych w białko, bo regularnie ćwiczy na siłowni. Podstawą jego diety jest mięso. Lubi wołowinę, bo ma dużo kreatyny i pomaga mu rzeźbić mięśnie. Nie używa soli, ale lubi przyprawy i ostre dania. Kiedyś jadał fast foody. Jak hamburger to największy, jak pizza to w wersji XL. Dziś nie wyobraża sobie takiego stylu życia.
Już po pierwszym tygodniu diety ubytek na wadze był na tyle satysfakcjonujący, że dało mu to siłę, by wytrzymać w postanowieniach. Nie zawsze jednak było kolorowo. Po trzecim tygodniu diety miał największy kryzys, który zakończył sie niekontrolowanym zjedzeniem dużej ilości czekoladowych cukierków. Mimo chwilowej słabości zawziął się i zrzucił kolejne 4 kilogramy. W końcu osiągnął pułap 122 kilogramów, z którego jest zadowolony. Na dowód tego opowiada o kolejnych wakacjach, tym razem w Tunezji. Czuł się dużo lepiej, a żar lejący się z nieba już go nie męczył. Nie miał też oporów, by pokazywać swoją odchudzoną sylwetkę.
Zmień swoje życie raz na zawsze!
UMÓW SIĘ NA BEZPŁATNĄ KONSULTACJĘ