Eksperci Naturhouse - Magdalena Bielecka i Justyna Tybusz
14 listopada 2018
W punkcie Naturhouse przy ul. Dmowskiego 7 A/3 w Gdańsku Wrzeszcz Jadwiga straciła 33 kg
Magdalena Bielecka - właścicielka punktu Naturhouse
Prawie każdy, kto do nas trafia, próbował już jakiejś diety. Niestety, większość diet okazuje się zawodna, często również powoduje spustoszenie w or ganizmie, a także efekt jo-jo. Nasze centrum dietetyczne oferuje stałą i regularną pomoc dietetyka oraz dietę, która przynosi trwałe efekty i - co najważniejsze - można ją bardzo łatwo wpleść w codzienne życie.
Jak duże jest zapotrzebowanie na pomoc dietetyczną na Wybrzeżu?
Ogromne. Polakom zaczyna grozić epidemia otyłości. Większość naszych klientów
to ludzie, którzy mają naprawdę sporą nadwagę: nie kilka czy kilkanaście, ale wręcz kilkadziesiąt kilogramów. Trzeba pamiętać, że taka nadwaga jest groźna dla zdrowia.
W jakim wieku są najczęściej klienci Naturhouse?
Trafiają do nas ludzie w każdym wieku. Osoby te nie zawsze wierzą w sukces, dlatego otoczone są opieką i otrzymują wsparcie dietetyka. Choć nasze diety nie są rygorystyczne, nie każdemu starcza konsekwencji i silnej woli, aby wytrwać. Największe kłopoty ma pod tym względem młodzież.
Coraz częściej odwiedzają nas także osoby, które chcą zrzucić zaledwie kilka kilogramów. Pragną one nauczyć się zdrowych nawyków żywieniowych, które w codziennym życiu często gdzieś umykają.
Justyna Tybusz - dietetyk punktu Naturhouse
Pani Jadwiga podczas pierwszej wizyty sprawiała wrażenie całkowicie zrezygnowanej osoby. Bez chęci do życia czy cienia uśmiechu. Zdesperowana i smutna, początkowo zupełnie nie wierzyła w sukces.
Jak udało się pani przekonać klientkę, aby jednak spróbowała podjąć związany z dietą wysiłek?
W pierwszej chwili udzielił mi się jej brak wiary, pomyślałam: "Z tą klientką naprawdę może być nie łatwo, być może rzeczywiście nie wytrwa w diecie". Podejście pani Jadwigi było pesymistyczne. Mówiła: "Nie dam sobie rady, nie potrafię się dostosować". Tłumaczyłam wtedy, że najtrudniejszy jest pierwszy tydzień, gdy dieta będzie dopasowywać się do jej rozkładu dnia, a rozkład dnia do diety. Potem wszystko staje się łatwiejsze. I rzeczywiście, jak w większości przypadków, tak i w tym kluczowe okazały się pierwsze dwa tygodnie. Zmiany "osiadły" w planie dnia, a wskazówka wagi zaczęła zachęcająco opadać.
Co panią Jadwigę tak przeraziło: potrzeba konsekwencji, zmiana jadłospisu, fakt, że trzeba będzie mało jeść?
Najgorsza była świadomość zmiany. Klientka, która do tej pory nie miała czasu na zakupy i gotowanie, musiała zacząć myśleć o sobie, rozsądnie komponować posiłki i poświęcać im uwagę. To ogrom nowych reguł napawał ją o bawą.
Na czym polegała największa zmiana?
W przypadku pani Jadwigi nie trzeba było wielu ograniczeń. Przez cały okres kuracji bazowałyśmy na diecie urozmaiconej, zalecanej przez lekarzy jako najzdrowsza. Zmiany były powierzchowne i dotyczyły bardziej regulacji niż zawartości posiłków. Nie trzeba było wprowadzać jakichś większych rygorów. Dla pani Jadwigi nie istniały typowe pory posiłków, takich jak śniadanie (rano), obiad (w południe), kolacja (wieczorem); wszystko było porozbijane. Z braku czasu sięgała po różne przekąski i siłą rzeczy wybierała to, co w diecie potrzebne nie jest. Początkowo pory posiłków zostały narzucone przeze mnie, ale z czasem pani Jadwiga sama sobie zaplanowała ich rozkład i potem już rygorystycznie się go trzymała.
Co trzeba było przede wszystkim wy eliminować ze sposobu odżywiania się pani Jadwigi?
Przede wszystkim podjadanie. Pani Jadwiga na ogół pod wpływem stresu się gała po słodycze. Ale kiedy zaczęła chudnąć i po czuła się lepiej we własnej skórze, jej potrzeba poprawiania sobie nastroju słodyczami znikła. Nauczyła się również zgodnie z moimi wskazówkami podjadać w sposób zdrowszy ? za zęła jeść warzywa zamiast słodkości. Przygotowywała sobie codziennie talerz pokrojonej w kawałki papryki lub marchewki i kiedy podczas pracy miała ochotę coś schrupać, sięgała po warzywo zamiast ciasteczka.
Zmień swoje życie raz na zawsze!
UMÓW SIĘ NA BEZPŁATNĄ KONSULTACJĘ